16

15

14

13

12

Logotyp Kaja Dominas, Let's make life simple
Jestem na Linkedin

 

DUCHOWOŚĆ W BIZNESIE I ŻYCIU 
CZYLI BUDOWANIE "EXTREME OWNERSHIP" WŚRÓD KADRY ZARZĄDZAJĄCEJ, PRZEDSIĘBIORCÓW, ARTYSTÓW I OSÓB, KTÓRE PRAGNĄ SAMOSPEŁNIENIA I LEPSZEGO ŻYCIA. 

ZMIENIAJMY PARADYGMATY RAZEM.

Kaja Dominas Sp z o.o. 2025 |

SOCIAL MEDIA:

 
DUCHOWOŚĆ WG SŁOWNIKA JĘZYKA POLSKIEGO PWN:
1.  odnoszący się do życia wewnętrznego człowieka
2. związany z dobrami kulturalnymi lub czyimś systemem wartości
3. niematerialny, metafizyczny
 

STRUMIEŃ MYŚLI CZYLI CO MI W DUSZY GRA

Origami z liści bananowca. Filipiny.

04.06.24, 05

 

„Kochaj bliźniego swego jak siebie samego” nie jestem osobą religijną, zdanie przytaczam, bo jest uniwersalną prawdą.

 

Jak ludzie kochają siebie?

- Podcinają sobie skrzydła: „nie dam rady”, „nie jestem wystarczający”, „nie uda mi się”

- Nie szanują siebie: „źle mnie traktuje, ale nie przeciwstawię się, bo mnie zwolnią”, „jest wyżej w hierarchii, więc mają prawo wymagać i traktować mnie źle” (w jednej z korpo zachowania mobbingowe obroniono tym, że ktoś jest po prostu wymagający… i zamiecione pod dywan)

- Oszukują siebie: „to już ostatni raz gdy się na to godzę”, „dłużej nie będę takiego zachowania akceptować” a w rzeczywistości akceptują dużo gorsze, bo norma się przesuwa

- Karcą siebie na każdym kroku: „ale jestem beznadziejny”, „po co to powiedziałem”, „nie nadaję się”

- Zapominają o własnych wartościach by nie zostać odrzuconym: „wchodzą mi na głowę, ale przynajmniej lubią”, „źle mnie traktują, ale przynajmniej mam pracę”

- Nie kochają siebie - to wynika między innymi z powyższych punktów.

 

A jakie Ty prowadzisz rozmowy ze sobą? Wspierające czy wyczerpujące? Kierowane wewnętrzną mocą (wartościami, własnymi potrzebami), czy też zewnętrzną siłą (stanowiskiem, hierarchia, tym co otoczenie chce i wymaga)?

 

Czyli jak społeczeństwo kocha bliźniego swego jeżeli samo siebie nie kocha? Tutaj klaruje nam się obraz społeczeństwa (korporacji też).

 

Nie można kochać innych jeżeli siebie samego się nie kocha (nie mówię o miłości płynącej z ego, bo to miłość przemocowa).

Nie można być szczęśliwym jeżeli podcina się sobie i innym skrzydła.

Nie można czerpać z życia garściami jak oszukujemy siebie i otoczenie na wielu płaszczyznach.

Nie można być w mocy gdy kieruje nami siła i stanowisko.

Nie można szanować siebie jeżeli kij i marchewka to jedyne narzędzia siłowe do osiągania celu.

 

Szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko.

Co w środku to i na zewnątrz.

Co na górze to i na dole.

 

Przyciągamy to kim jesteśmy. Jeżeli nie kochasz/lubisz/cenisz/szanujesz siebie to będziesz mieć same sytuacje w życiu, które będą Ci o tym przypominać. Na każdym kroku zawodowym i prywatnym. I na nic Ci siła. Będziesz i tak nieszczęśliwy wewnętrznie.

 

Wszystko zaczyna się od Ciebie. WSZYSYKO. A reszta (życie, praca, otoczenie) jest tylko konsekwencją tego kim jesteś.

 

Zaczynaj z mocy.

Ty się zmienisz to cała reszta też. Nie odwrotnie. Nigdy odwrotnie. Dlatego ludzie tkwią w maraźmie, bo nie biorą spraw w swoje ręce. Akceptują znaną strefę „komfortu”. Akceptują iluzoryczną siłę.

 

Zaczynaj od siebie. Zawsze.

Kochaj siebie

Barcelona.

28.05.24, 04

 

Na LI, w krainie mlekiem i miodem płynącej, rządzi pieniądz (i sukces, który jest kwestią względną, ale nie o tym dziś).

 

Pieniądze powinny dawać szczęście i wolność.

 

Korporacje/duże firmy dają tylko pieniądze (chociaż i to nie zawsze). Szczęścia i wolności już nie. Bo jak często pracownik korporacji/dużych firm czuje się szczęśliwy i wolny tak na co dzień?

 

Trochę tak jakby można mieć wszystko a tak naprawdę nie mieć nic. Gra pozorów. Wszystko co nieładne trzeba zawinąć w piękne sreberka: napisać post o kolejnym sukcesie, zatrudnić PRowca, dodać mądre komentarze, pochwalić się kolejnym certyfikatem lub metką (w sumie długo by wymieniać jakich sreberek używamy na zakrycie tego co pod spodem). Znamy je wszyscy.

 

Jako społeczeństwo uważamy, że trzeba wybierać: albo pieniądze albo praca za mniej i work-life-balance. Tak sobie tłumaczymy: coś kosztem czegoś. To paradygmat. Paradygmat, który powoli zaczynamy zmieniać.

 

Można mieć pieniądze, szczęście i wolność na raz. Można mieć wszystko na raz.

 

Czas na wybory płynące z serca, własnych potrzeb, nie zaś utartych paradygmatów, które blokują społeczeństwo i każą wybierać „coś kosztem czegoś”.

 

Zacznij być w końcu sobą, to Twój największy dar i pamiętaj proszę pieniądze nigdy nie są celem. One zawsze się pojawią gdy w końcu odważysz się stanąć w swojej mocy.

 

Jak sięgnąć po moc? Napisz, chętnie pomogę 🤍.

 

Ps jeżeli jesteś już szczęśliwy, wolny i żyjesz w obfitości to gratuluję. Ucz proszę innych jak zyskać to szczęście i wolność. Za mało o tym się mówi, za dużo sreberek i doczepianych GC.

Bądź wolny i szczęśliwy. Miej cel a pieniądze same się pojawią

Dżungla na Borneo. Lasy deszczowe.

06.06.24, 06

 

Będąc w dżungli, w pięknych lasach deszczowych, jedząc przepyszną potrawę, jedna osoba stwierdziła „skoro tu siedzimy to znaczy, że udało nam się w życiu”.

I to jest piękne podsumowanie mojego życia do tej pory.

W końcu mogę wykrzyczeć w strugach deszczu: 

„I did it! I am so fu*$ing proud of myself”.

 

- Wiem a przede wszystkim czuję całą soba czego chce

- Wiem gdzie zmierzam

- Wiem na co się godzę a na co nie ma mojej akceptacji

- Wiem jak stawiać granicę i nie godzić się na coś co narusza mnie i dobro społeczne (bo obecnie dobro społeczne to iluzja  nie mówiąc o tym co się dzieje w korporacjach)

- Wiem, że życie jest po to by czerpać garściami

- Wiem, że jak podążamy za własnymi potrzebami i sercem to dzieje się magia

- Wiem, że potrzeba tylko i aż odwagi by przejść na drugą stronę strachu

- Wiem, że jak raz zrobi się ten krok to nie ma już odwrotu. Dostajesz skrzydła i zaczynasz latać PONAD i MIMO wszystko

 

Wiem zamieniłam też na czuję, ale powoli. Już nie muszę logicznie rozkładać wszystkiego na czynniki pierwsze. Ja po prostu czuję całą sobą co należy.

 

Z tego miejsca dziękuję wszystkim, którzy rzucali mi kłody pod nogi.

Dziękuję wszystkim, którzy nie zgadzali się ze mną.

Dziękuję za każde toksyczne zachowanie, które pojawiło się w mojej przestrzeni.

Dziękuję wszystkim, którzy uważają, że „chyba zwariowałam” (Wy tez powoli będziecie wariować i życzę każdemu takiego wariactwa 🤍).

To dzięki Wam jestem tu gdzie teraz jestem, pewna siebie i dokładnie wiedząca czego chcę od siebie, kim jestem, na co nie ma mojej zgody, co chcę rozwijać.

 

Wszyscy, którzy rzucają nam kłody pod nogi tak naprawdę tylko pokazują, że w końcu czas sięgnąć po odwagę. Będą je rzucać dopóki się nie odważysz (powiedzieć nie, zareagować, wyznaczyć granicę, odejść, być sobą…). Bo w rzeczywistości to Ty rzucasz sobie te kłody pod nogi - oni tylko Tobie o tym przypominają. Krzyczą „zareaguj w końcu! Zacznij szanować siebie! Zacznij słuchać siebie w końcu!”.

 

Niezgoda na paradygmaty rządzące światem zmieniła mnie i pokazała jaki świat chcę budować i pokazywać mojej córce.

 

Dlaczego o tym piszę? Bo byłam w zupełnie innym miejscu. Miejscu siły. Miejscu, gdzie czynniki zewnętrzne miały nade mną większą władzę niż ja sama nad sobą.

 

Dzięki mojej potrzebie rozwijania samoświadomości i pragnieniu odczuwania ogromnego szczęścia rodziła się ogromna moc (w bólu i cierpieniu nie zaś z tęczami i jednorożcami). I w końcu to ta wręcz nadprzyrodzona moc przejęła stery nad (nie moją) siłą i ego.

 

Teraz pragnę inspirować innych i być przykładem, że można zmienić myślenie i przekonania na te, które się czuje, a nie które wypada czuć, że można się po prostu odważyć.

 

Czy mogę to nazwać sukcesem (o którym szybko się zapomina, bo ego chce więcej)? Nie, to samospełnienie. To coś znacznie większego niż sukces. To coś znacznie dłużej trwającego niż sukces. To coś znacznie mocniej budującego niż przemijający sukces. To coś co zależy tylko ode mnie a nie od czynników zewnętrznych.

Samospełnienie

12

13

14

15

16